Minęło dwa dni, dwa dni, w których jej nie widziałem. To męczy, zabija cię od środka, tracisz wiarę w cokolwiek i kogokolwiek, jednak istnieje mała iskierka nadziei, która pozwolą ci dopuścić sobie do świadomości, że wiesz, co teraz robi, gdzie jest i jak się czuje.
Z ledwością wstałem z łóżka, moje oczy były dostosowane do ciemności, dlatego gdy zapaliłem światło od razu je zamknąłem. Na ślepo szukałem klamki od łazienki, a gdy już poczułem dany przedmiot delikatnie go nacisnąłem wchodząc do łazienki. Z tego wszystkiego nawet nie patrzałem na godzinę, ale z tego co podejrzewałem było około piątej trzydzieści, możliwe, że przed szóstą. Ostatnio to były moje 'normalne' godziny wstawania. Sen nie pozwalał mi na wyspanie się wystarczająco, dlatego zakładałem byle co, tak jak teraz i wychodziłem z domu kierując się ku plaży, na której nie było nikogo, bo przecież... kto by chciał wstawać o szóstej rano w wakacje.
Odkąd pamiętam ta plaża ma ze sobą dużo wspólnego. Zabawy z ojcem i matką kiedy jeszcze tworzyliśmy pełną rodzinę. Mój pierwszy pocałunek, pierwsza impreza, piwo i wszystko inne związane z 'podwórkowym życiem'. Jednak Felisi nie zaliczałem do tej kategorii. Ona była kimś innym, osobą pełną tajemnic, przerażenia. Nie raz interesowało mnie jej zachowanie, sposób bycia oraz jej oczy, w których było zbyt dużo smutku i strachu. Wydarzenie na pomoście, można powiedzieć, że zmieniło całe moje dotychczasowe życie. Stałem się wierny i godny zaufania, mniej rozrywkowy. Zrezygnowałem z walki z Conorem, nie byłem na siłach, nie po zniknięciu Felisii. Poświęciłem dużo, możliwe, że zbyt dużo, zatraciłem się w tym wszystkich, a tym bardziej w niej. Skrywała tyle tajemnic. Do tej pory nie wiem, dlaczego chciała skoczyć z pomostu. Omijała tych tematów, a ja z czasem przestałem o to pytać. Chciałem tylko pomóc.
Momentalnie telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Wyciągając go nie mogłem spojrzeć na numer, ponieważ był ukryty. Bezzwłocznie nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry. - usłyszałem głos kobiety z lekką chrypką. - Clinic Hospital of Quite Island się kłania. Dzwonię w dość dziwnym przypadku, najlepiej gdyby zgłosił się pan do nas jak najszybciej.
- Jak najszybciej? - powtórzyłem nie dowierzając. Dzwoniąc tak wcześnie rano, mogli przepuszczać, że spałem, chodź do prawy możliwe, że nie znali mojego wieku i przypuszczali,że pracuję.
- Tak, ponieważ w jedynie tych godzinach doktor jest wolny. Prosimy o jak najszybsze wstawienie się do okienka nr 3. Do widzenia. - nie wiem czego się spodziewałem po pielęgniarkach z tutejszego szpitala, wszystko było takie wredne. Wzruszyłem ramionami ruszając ku domu. Będąc na miejscu wsiadłem w samochód i ruszyłem ku klinice. Będąc na miejscu zdziwiłem się, że jest tu tak wiele samochodów, chodź większość była na pewno lekarzy. Przeszedłem przez drzwi po czym mierzyłem wzrokiem wszystkie okienka dopóki nie natrafiłem na dokładny numer.
- Dzień dobry. Dostałem dziś rano - zrobiłem nacisk na ostatnie słowo, ciągnąc dalej. - telefon, przez który kazano mi się wstawić. Chodzi o jakieś karty badań?
- Dzień dobry. Nic z tych rzeczy. Proszę za mną. - wyszła z pomieszczenia kierując się ku górze. Szpitale od zawsze mnie przerażały. Wszędzie zielone ściany oraz białe elementy. Niestety dzieciństwo nie pozwala mi zapomnieć o tym strasznym miejscu.
Wchodząc na pierwsze piętro, nie zważyłem nawet na przedział, do którego starsza kobieta mnie wprowadziła. W korytarzu dostrzegłem doktora, który stał z jakimiś kartkami w ręku i bacznie się im przyglądał.
- Doktorze, to jest ten pan z numeru. - rzekła. Dość stary mężczyzna o lekkim zaroście, podchodzący pod siwy. Kiwnął głową, na znak, że dziękuje, a po chwili przenieśliśmy się do jego gabinetu.
- Doktor Schelzman. - podał mi rękę na przedstawienie się, która po chwili uścisnąłem. Czyżby Niemiec? Raczej nie, po wymowie nie było słychać choćby jednego akcentu Niemca, możliwe, że nosił nazwisko po przodkach. Wskazał ruchem głowy na siedzenie, na którym sekundę później się znajdowałem. - Ponad trzy dni temu znaleźliśmy dziewczynę, około dwudziestego roku życia i przyznam, że w dość drastycznie wygląda. Znaleźliśmy także telefon komórkowy, w którym był bodajże twój numer. Żaden nie był podpisany, więc wybraliśmy ten, który miał najwięcej połączeń.
- Przepraszam bardzo, ale o czym pan do mnie mówi? - stary mężczyzna głośno westchnął wyprowadzając mnie z gabinetu i kierując się ku sal. Zatrzymał się przed jedną sprawdzając dokładny numer pokoju. Po naciśnięciu klamki wpuścił mnie pierwszego.
- Felisia. - szepnąłem, nie dowierzając. Przez myśl przebrnęło mi tysiąc myśli. Nie wiedziałem co zrobić, jak zareagować. - Co.. Co się z nią stało?
- Ciężki wypadek, więcej informacji nie mogę ci udzielić, chyba, że jesteś członkiem rodziny. - skłam, pomyślałem.
- Jestem jej chłopakiem, nie... nie wiedziałem, że coś takiego się jej przytrafiło. - szepnąłem, z drugim zdaniem byłem całkiem szczery.
- Wstrząśnięcie mózgu, złamana noga, żebra też nie są w najlepszym porządku. Jak sam pan widzi, ciało jest w dość posiniaczonym stanie. - wskazał okularami na ciało dziewczyny. - A teraz podaj mi numer jej rodziców i zapomnij, że wspominałem ci, co się stało dziewczynie. Kiedyś sam byłem w podobnej sytuacji, tylko, że straciłem kogoś ważnego, wiem jak się czujesz. - poklepał mnie po ramieniu i wyszedł. Był w podobnej sytuacji, stracił kogoś ważnego. Tak bardzo chciałem, aby było to nieprawdą.
Witaj tak jakbyś pierwszy raz witał, żegnaj tak jakbyś widzieć już nie miał, żyj życiem jakbyś miał już nazajutrz, ze śmiercią twarzą w twarz stanąć.
Siedziałem na jednym z wieli krzeseł w holu, mając nadzieję, że się obudzi. Lekarz nie przewidział kiedy to nastanie. Po prostu spała podłączona do tych wszystkich rurek, które pomagały jej jak tylko mogły. Ojciec jej spędza tu więcej niż pół dnia, ponieważ z pracy też nie może zrezygnować, a jej matki nie widziałem od trzech dni. Można powiedzieć, że zastępował ją chłopak, góra o dwa lata ode mnie straszy. Siedział na krześle w sali i czekał aż dziewczyna się obudzi.
Widziałem, że ma otwarte oczy, przez szybę można wiele zauważyć. Otwierała je lekko znów zamykając. Od razu poszedłem po pielęgniarkę i stanąłem obok sal, przyglądając się, co jej robi.
- Może pan wejść. - poklepała mnie po ramieniu, wychodząc z pomieszczenia. Ostrożnie wszedłem do środka, siadając na krześle obok szpitalnego łóżka. Nie mogłem na nią patrzeć, nie w takim stanie. Zrobiłbym wszystko, aby tylko zaoszczędzić jej tego cierpienia.
- Jak się czujesz? - spytałem lekko się uśmiechając. Dziewczyna mimowolnie odwzajemniła uśmiech.
- Wiesz czemu się tu znajduję przypięta do tych rureczek i komputerów? Chcę już do domu, miałam iść z mamą na otwarcie galerii. - uśmiechnęła się, lekko podnosząc głowę. Patrzała na mnie ze wzrokiem pełnego uczucia i przepełnionego bólu, jak to możliwe, że był taki mieszany?
Pamiętał ich każde spotkanie, każde zamienione słowo. Była dla niego ważna? I to cholernie ważna.
- Nie pamięta mnie. - powiedziałem, zamykając drzwi.
- Amnezja, to jest normalne po przebudzeniu. Spokojnie, za parę dni powinno jej minąć. - odetchnąłem z ulgą. - Jeszcze jedno. - zatrzymał mnie przy drzwiach. - Wie pan, że dziewczyna się tnie?
- Tnie? - spytałem z niedowierzaniem, siadając na krzesło.
- Obrażenia są wszędzie, nadgarstki, uda. Proszę mi powiedzieć, czy Felisia uczęszczała do psychologa? W tym zjawisku on będzie konieczny, próba samobójcza, cięcie się. To nie jest normalne, jak na ten wiek.
- Miała problemy, ale nigdy nie chciała o nich rozmawiać, unikała tych rozmów. - powiedziałem równo z prawdą. Doktor Schelzman pokręcił głową powiedział o skutkach samobójczych i popędził na salę operacyjną.
Dlaczego to robiła? Przecież to w niczym nie pomaga, blizny zostają do końca życia, przypominają o tym, co było kiedyś.
- Ona nie chce cie widzieć. - usłyszałem za sobą głos chłopaka. Odwróciłem sie na pięcie stając z nim twarzą w twarz.
- Co ty możesz wiedzieć, co ona chce? - wzruszył ramionami z cwanym uśmieszkiem i siadł na krzesło. Pokręciłem z dezaprobatą głową, wchodząc do dziewczyny. Nie dziwiłem się, gdy ujrzałem, jak dziewczyna spała, po tym co przeszła, na szczęście chodź teraz tego nie pamięta. Usiadłem obok łóżka i patrzałem na te wszystkie monitorki, które co chwilę coś wskazywały. Mimo tego, że nie byłem z nią wystarczająco blisko, czułem coś, co mnie do niej ciągnie.
Obudziłem się oparty o swoje ramię. Przetarłem ze zmęczenia oczy i lekko przeciągnąłem, ziewając przy tym. Spojrzałem na dziewczynę, która patrzała na okno. Liście, które opadały z drzew, tańczyły w swój własny rytm, wymyślając przy tym kroki dostosowane do melodii, która je porywała. Jesień, pomyślałem przenosząc wzrok na dziewczynę. Po jej policzkach spływały mimowolnie krople łez. Chciałem sie odezwać, ale gdy tylko otworzyłem buzię aby coś powiedzieć, od razu mi przerwała. Ze łzami oczach, kazała wyjść z pokoju po tym, co zrobiłem. Nawet na mnie nie spojrzała, wzrok miała wtopiony w krajobraz za szybą, a ja zadawałem sobie jedno pytanie. Co ja zrobiłem?
od autorki : tak na szybko... rozdziały będą dodawane, co piątek. aby nie było odwiedzam zakładkę ze spamem codziennie, po kilka razy. dziękuję za komentarze, jesteście kochanie, że czytacie to 'coś' : *
Z ledwością wstałem z łóżka, moje oczy były dostosowane do ciemności, dlatego gdy zapaliłem światło od razu je zamknąłem. Na ślepo szukałem klamki od łazienki, a gdy już poczułem dany przedmiot delikatnie go nacisnąłem wchodząc do łazienki. Z tego wszystkiego nawet nie patrzałem na godzinę, ale z tego co podejrzewałem było około piątej trzydzieści, możliwe, że przed szóstą. Ostatnio to były moje 'normalne' godziny wstawania. Sen nie pozwalał mi na wyspanie się wystarczająco, dlatego zakładałem byle co, tak jak teraz i wychodziłem z domu kierując się ku plaży, na której nie było nikogo, bo przecież... kto by chciał wstawać o szóstej rano w wakacje.
Odkąd pamiętam ta plaża ma ze sobą dużo wspólnego. Zabawy z ojcem i matką kiedy jeszcze tworzyliśmy pełną rodzinę. Mój pierwszy pocałunek, pierwsza impreza, piwo i wszystko inne związane z 'podwórkowym życiem'. Jednak Felisi nie zaliczałem do tej kategorii. Ona była kimś innym, osobą pełną tajemnic, przerażenia. Nie raz interesowało mnie jej zachowanie, sposób bycia oraz jej oczy, w których było zbyt dużo smutku i strachu. Wydarzenie na pomoście, można powiedzieć, że zmieniło całe moje dotychczasowe życie. Stałem się wierny i godny zaufania, mniej rozrywkowy. Zrezygnowałem z walki z Conorem, nie byłem na siłach, nie po zniknięciu Felisii. Poświęciłem dużo, możliwe, że zbyt dużo, zatraciłem się w tym wszystkich, a tym bardziej w niej. Skrywała tyle tajemnic. Do tej pory nie wiem, dlaczego chciała skoczyć z pomostu. Omijała tych tematów, a ja z czasem przestałem o to pytać. Chciałem tylko pomóc.
Momentalnie telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Wyciągając go nie mogłem spojrzeć na numer, ponieważ był ukryty. Bezzwłocznie nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry. - usłyszałem głos kobiety z lekką chrypką. - Clinic Hospital of Quite Island się kłania. Dzwonię w dość dziwnym przypadku, najlepiej gdyby zgłosił się pan do nas jak najszybciej.
- Jak najszybciej? - powtórzyłem nie dowierzając. Dzwoniąc tak wcześnie rano, mogli przepuszczać, że spałem, chodź do prawy możliwe, że nie znali mojego wieku i przypuszczali,że pracuję.
- Tak, ponieważ w jedynie tych godzinach doktor jest wolny. Prosimy o jak najszybsze wstawienie się do okienka nr 3. Do widzenia. - nie wiem czego się spodziewałem po pielęgniarkach z tutejszego szpitala, wszystko było takie wredne. Wzruszyłem ramionami ruszając ku domu. Będąc na miejscu wsiadłem w samochód i ruszyłem ku klinice. Będąc na miejscu zdziwiłem się, że jest tu tak wiele samochodów, chodź większość była na pewno lekarzy. Przeszedłem przez drzwi po czym mierzyłem wzrokiem wszystkie okienka dopóki nie natrafiłem na dokładny numer.
- Dzień dobry. Dostałem dziś rano - zrobiłem nacisk na ostatnie słowo, ciągnąc dalej. - telefon, przez który kazano mi się wstawić. Chodzi o jakieś karty badań?
- Dzień dobry. Nic z tych rzeczy. Proszę za mną. - wyszła z pomieszczenia kierując się ku górze. Szpitale od zawsze mnie przerażały. Wszędzie zielone ściany oraz białe elementy. Niestety dzieciństwo nie pozwala mi zapomnieć o tym strasznym miejscu.
Wchodząc na pierwsze piętro, nie zważyłem nawet na przedział, do którego starsza kobieta mnie wprowadziła. W korytarzu dostrzegłem doktora, który stał z jakimiś kartkami w ręku i bacznie się im przyglądał.
- Doktorze, to jest ten pan z numeru. - rzekła. Dość stary mężczyzna o lekkim zaroście, podchodzący pod siwy. Kiwnął głową, na znak, że dziękuje, a po chwili przenieśliśmy się do jego gabinetu.
- Doktor Schelzman. - podał mi rękę na przedstawienie się, która po chwili uścisnąłem. Czyżby Niemiec? Raczej nie, po wymowie nie było słychać choćby jednego akcentu Niemca, możliwe, że nosił nazwisko po przodkach. Wskazał ruchem głowy na siedzenie, na którym sekundę później się znajdowałem. - Ponad trzy dni temu znaleźliśmy dziewczynę, około dwudziestego roku życia i przyznam, że w dość drastycznie wygląda. Znaleźliśmy także telefon komórkowy, w którym był bodajże twój numer. Żaden nie był podpisany, więc wybraliśmy ten, który miał najwięcej połączeń.
- Przepraszam bardzo, ale o czym pan do mnie mówi? - stary mężczyzna głośno westchnął wyprowadzając mnie z gabinetu i kierując się ku sal. Zatrzymał się przed jedną sprawdzając dokładny numer pokoju. Po naciśnięciu klamki wpuścił mnie pierwszego.
- Felisia. - szepnąłem, nie dowierzając. Przez myśl przebrnęło mi tysiąc myśli. Nie wiedziałem co zrobić, jak zareagować. - Co.. Co się z nią stało?
- Ciężki wypadek, więcej informacji nie mogę ci udzielić, chyba, że jesteś członkiem rodziny. - skłam, pomyślałem.
- Jestem jej chłopakiem, nie... nie wiedziałem, że coś takiego się jej przytrafiło. - szepnąłem, z drugim zdaniem byłem całkiem szczery.
- Wstrząśnięcie mózgu, złamana noga, żebra też nie są w najlepszym porządku. Jak sam pan widzi, ciało jest w dość posiniaczonym stanie. - wskazał okularami na ciało dziewczyny. - A teraz podaj mi numer jej rodziców i zapomnij, że wspominałem ci, co się stało dziewczynie. Kiedyś sam byłem w podobnej sytuacji, tylko, że straciłem kogoś ważnego, wiem jak się czujesz. - poklepał mnie po ramieniu i wyszedł. Był w podobnej sytuacji, stracił kogoś ważnego. Tak bardzo chciałem, aby było to nieprawdą.
Witaj tak jakbyś pierwszy raz witał, żegnaj tak jakbyś widzieć już nie miał, żyj życiem jakbyś miał już nazajutrz, ze śmiercią twarzą w twarz stanąć.
Siedziałem na jednym z wieli krzeseł w holu, mając nadzieję, że się obudzi. Lekarz nie przewidział kiedy to nastanie. Po prostu spała podłączona do tych wszystkich rurek, które pomagały jej jak tylko mogły. Ojciec jej spędza tu więcej niż pół dnia, ponieważ z pracy też nie może zrezygnować, a jej matki nie widziałem od trzech dni. Można powiedzieć, że zastępował ją chłopak, góra o dwa lata ode mnie straszy. Siedział na krześle w sali i czekał aż dziewczyna się obudzi.
Widziałem, że ma otwarte oczy, przez szybę można wiele zauważyć. Otwierała je lekko znów zamykając. Od razu poszedłem po pielęgniarkę i stanąłem obok sal, przyglądając się, co jej robi.
- Może pan wejść. - poklepała mnie po ramieniu, wychodząc z pomieszczenia. Ostrożnie wszedłem do środka, siadając na krześle obok szpitalnego łóżka. Nie mogłem na nią patrzeć, nie w takim stanie. Zrobiłbym wszystko, aby tylko zaoszczędzić jej tego cierpienia.
- Jak się czujesz? - spytałem lekko się uśmiechając. Dziewczyna mimowolnie odwzajemniła uśmiech.
- Wiesz czemu się tu znajduję przypięta do tych rureczek i komputerów? Chcę już do domu, miałam iść z mamą na otwarcie galerii. - uśmiechnęła się, lekko podnosząc głowę. Patrzała na mnie ze wzrokiem pełnego uczucia i przepełnionego bólu, jak to możliwe, że był taki mieszany?
Pamiętał ich każde spotkanie, każde zamienione słowo. Była dla niego ważna? I to cholernie ważna.
- Nie pamięta mnie. - powiedziałem, zamykając drzwi.
- Amnezja, to jest normalne po przebudzeniu. Spokojnie, za parę dni powinno jej minąć. - odetchnąłem z ulgą. - Jeszcze jedno. - zatrzymał mnie przy drzwiach. - Wie pan, że dziewczyna się tnie?
- Tnie? - spytałem z niedowierzaniem, siadając na krzesło.
- Obrażenia są wszędzie, nadgarstki, uda. Proszę mi powiedzieć, czy Felisia uczęszczała do psychologa? W tym zjawisku on będzie konieczny, próba samobójcza, cięcie się. To nie jest normalne, jak na ten wiek.
- Miała problemy, ale nigdy nie chciała o nich rozmawiać, unikała tych rozmów. - powiedziałem równo z prawdą. Doktor Schelzman pokręcił głową powiedział o skutkach samobójczych i popędził na salę operacyjną.
Dlaczego to robiła? Przecież to w niczym nie pomaga, blizny zostają do końca życia, przypominają o tym, co było kiedyś.
- Ona nie chce cie widzieć. - usłyszałem za sobą głos chłopaka. Odwróciłem sie na pięcie stając z nim twarzą w twarz.
- Co ty możesz wiedzieć, co ona chce? - wzruszył ramionami z cwanym uśmieszkiem i siadł na krzesło. Pokręciłem z dezaprobatą głową, wchodząc do dziewczyny. Nie dziwiłem się, gdy ujrzałem, jak dziewczyna spała, po tym co przeszła, na szczęście chodź teraz tego nie pamięta. Usiadłem obok łóżka i patrzałem na te wszystkie monitorki, które co chwilę coś wskazywały. Mimo tego, że nie byłem z nią wystarczająco blisko, czułem coś, co mnie do niej ciągnie.
Obudziłem się oparty o swoje ramię. Przetarłem ze zmęczenia oczy i lekko przeciągnąłem, ziewając przy tym. Spojrzałem na dziewczynę, która patrzała na okno. Liście, które opadały z drzew, tańczyły w swój własny rytm, wymyślając przy tym kroki dostosowane do melodii, która je porywała. Jesień, pomyślałem przenosząc wzrok na dziewczynę. Po jej policzkach spływały mimowolnie krople łez. Chciałem sie odezwać, ale gdy tylko otworzyłem buzię aby coś powiedzieć, od razu mi przerwała. Ze łzami oczach, kazała wyjść z pokoju po tym, co zrobiłem. Nawet na mnie nie spojrzała, wzrok miała wtopiony w krajobraz za szybą, a ja zadawałem sobie jedno pytanie. Co ja zrobiłem?
od autorki : tak na szybko... rozdziały będą dodawane, co piątek. aby nie było odwiedzam zakładkę ze spamem codziennie, po kilka razy. dziękuję za komentarze, jesteście kochanie, że czytacie to 'coś' : *
Oj, moja droga, jakie 'coś'.? Przecież to jest świetne opowiadanie, a nie jakieś tam coś :) Mi jak zwykle bardzo się podoba ^^ A wiesz.. chciałam cię powiadomić, że w końcu dodałam ten upragniony rozdział na moim blogu, który miał być dla cb <33 :D Także, zapraszam: http://moneta-na-szczescie.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuń+ oczywiście, tak jak obiecałam, rozdział jest dłuuuugi..! :***
Cudowny. To nie jest 'coś' , tylko istne arcydzieło! : )
OdpowiedzUsuńPrzecież opowiadanie jest cudowne! :* Już nie mogę doczekać się kolejnego piątku. <3
OdpowiedzUsuńWow..nie spodziewałam się czegoś takiego..ale moze przynajmniej Justin dowie się czegoś o Felissi..oby;d
OdpowiedzUsuńwww.grito-fuerte.blogspot.com
Dziewczyno, jakie "coś" to jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam ! Świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńJa nie wierzę! Jest bosko i ta akcja .. ; o Już chciałabym następny. Założę się że za tym wszystkim stoi ten chłopak który do niej przyjechał. Aha no i to nie jest "coś" tylko to jest wspaniałe opowiadanie ! :d Dawaj szybko nn <3
OdpowiedzUsuńmega *,*
OdpowiedzUsuńu nas nowy rozdział :
directionstoriess.blogspot.com
hm biedna Fel, nieźle sie potłukła, ale z tym cięciem.. dobra, już nic nie mówię, bo serio to chyba ósme opowiadanie o Bieberze, w którym spotykam sie z tym tematem, więc zgrabnie to ominę. co do Justina, to szkoda mi go bardziej niż Fel w sumie.. trochę nim manipuluje, jakby nie było, ale okay. wybacz, nie mam głowy do komentowania, a chciałam chociaż coś po sobie zostawić :)
OdpowiedzUsuńJAK JA NIENAWIDZĘ TEGO KOLESIA! na serio. ten jej "chłopak" irytuje mnie chyba jak nikt inny.. -.- Jestem pewna, że teraz jak ma tą anemię to on jej coś nagadał i wychodzi na to, że Justin jest najgorszy! Niefajnie! Naprawdę, niefajnie! Błagam o kolejny rozdział! Oczami wyobraźni widzę, jak Justin daje mu wpier*** ! na serio! spełnienie marzeń! Dobra, za bardzo się wczułam. Rozdział świetny, chyba jak każdy na tym blogu. Czekam z niecierpliwością na kolejny! Pozdrawiam! Buziakii:*** [bad-life-timer.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńpo pierwsze to nie jest "coś" tylko po prostu i jak zwykle(!) świetny rozdział. całkiem się tego nie spodziewałam. Ajaj byłam pewna, że to Justin ją uratuje. Rozdział po prostu cudowny. Błędów żadnych, wszystko spójne i ciekawie się czyta. Mam nadzieję,że ten chłopak zniknie z życia Felisii raz na zawsze,a między nią a Justinem wszystko dobrze się ułoży. No cóż a tym czasem z niecierpliwością czekam na następny, jestem ciekawa dalszego ciągu wydarzeń. :)
OdpowiedzUsuńja prld pewnie ten chuj nagadal jej o justinie ja prld nie kurwa nie ona musi sb przypomniec blagam czekam na nastepny <333
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. :3 no to byle do piątku i następnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3
OdpowiedzUsuńhttp://be-happy-every-day-and-night.blogspot.com/
Hej to mój blog, dopiero zaczynam więc prosze o komentarze <3 z góry dziękuje <3
chciałabym pisać tak ładnie jak Ty ;(
OdpowiedzUsuńznów mi głupio, że tak nie umiem. Za to Ty piszesz bardzo ładnie i zazdroszcząc Ci tego muszę się walnąć w głowę, bo piszesz za krótko! <3
Pozdrawiam, Justina Bathels [http://justinabathels.blogspot.com/] ♥
To jest moje pierwsze opowiadanie, które czytam z JB i mi się bardzo, ale to bardzo spodobało :D
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie :) Blog jest cudny <3 Kocham go normalnie :) Czekam na nn, a w między czasie zapraszam do sb na:
http://4ever-onedirection.blogspot.com/
domagam się nowego rozdziału!
OdpowiedzUsuńHeeej :) u mnie nowa notka :) liczę na to, że zobaczysz :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Justina Bathel [justinabathels.blogspot.com/] ♥
Super czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział.!; *
OdpowiedzUsuń+jest już nowy rozdział .;))
http://stayxstrongxx.blogspot.com/
Cudny rozdział <33 Miód na moje serce :)
OdpowiedzUsuń:D Nie mogę się doczekać nn ;*
+ Zapraszam do sb na:
http://4ever-onedirection.blogspot.com/
Heej..! A gdzież się zapodział nowy rozdział...? Czekam niecierpliwie..! ;D a tak poza tym, to u mnie NN na http://www.moneta-na-szczescie.blogspot.com/ :) Pozdrawiam <3 :**
OdpowiedzUsuńŚwietny. Przez ciebie robię sobie kompleksy bo lepiej piszesz :o
OdpowiedzUsuńhttp://be-alright-jb.blogspot.com/
Daj spokój , normalnie nie bd mogła usnąć , bo będzie nurtowało mnie tysiące pytań dotyczących tego rozdziału i wgl. opowiadania. Czekam na natsępny rozdział. Blog nalzęzy do 3 moich ulubionych xx
OdpowiedzUsuńSuper :D!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) http://onelifeonedream1d.blogspot.com/
kiedy nowy? proszę, odpisz na twitterze ♥ [@SwaggiePassie]. nie mogę się doczekać a już długo nie ma :C
OdpowiedzUsuńzaczęłam czytać to opowiadanie dzisiaj. zakochałam się w nim. opowiadanie jest oryginalne, a jak jeszcze główna bohaterka mówi po hiszpańsku...awwrr. No i Justin < 333 czekam na kolejny rozdział, a tymczasem zapraszam cię do siebie.
OdpowiedzUsuń[fatal-drop.blogspot.com]
Błagam o kolejny rozdział! :c
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, ładnie i ciekawie piszesz, podoba mi się to, genialni bohaterowie i nagłówek ;) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńCześć, z góry przepraszam za spam. Zapraszam na bloga o Justinie Bieberze
(zwiastun)- http://www.youtube.com/watch?v=KK0KTdgz00A&feature=BFa&list=HL1351342177
(adres bloga)- http://we-could-be-homeless.blogspot.com/
Początkowa akcja toczy się na weselu kolegi Justina oraz kuzynki główej bohaterki. Jeśli Cię zaciekawił ten krótki początkowy opis o moim opowiadaniu to zapraszam bo akurat szukam nowych czytelników na bloga.
oraz zapraszam na bloga o One Direction :
http://without-you-baby.blogspot.com/
ej dziewczyno gdzie jesteś? czekamy tutaj na Ciebie i na ciąg dalszy opowiadania :*
OdpowiedzUsuńtwój blog został nominowany ;* http://aslongasyoulooveme.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCześć ! Chciałam cie zaprosić na mój nowy blog o Justinie http://story-about-chanel-and-justin.blogspot.com pisz szybko nowy rozdział, czekam:)
OdpowiedzUsuń