Nie mogłem jej znaleźć. Po trzydziestu minutach szukania poszedłem do domu. Wiedziałem, że już nic nie wskóram, choćbym nie wiem jak tego chciał. Zebrałem się w siłach i otworzyłem klamkę od drzwi frontowych. Momentalnie światło w holu się zapaliło, co spowodowało zamknięcie moich oczu, przy napływie światła. Delikatnie zacząłem je otwierać.
- Gdzieś ty był? Wiesz która godzina? - od razu zauważyłem matkę, która była odziana w fioletowy szlafrok. - Justin nie życzę sobie abyś wracał tak późno do domu.
- Mam dziewiętnaście lat, nie będziesz dyktować mi o której mam wracać. - odgryzłem się, kierując moja osobę na schody.
- Mieszkasz pod moim dachem i to ja będę decydować! - krzyknęła. Wiedziałem już, że z tej kłótni nie wyniknie nic dobrego. Zawsze miała o to pretensje.
- Pod twoim dachem, który opłaca ojciec, bo ty sama sobie z tym nie radzisz! Jak chcesz mogę się stąd wyprowadzić, mam gdzie mieszkać i z czego się utrzymać. - warknąłem, wchodząc całkowicie na górę. Nie chciałem patrzeć na jej wyraz twarzy, który wskazywał jedno. - A i jeżeli myślisz, że nie wiem z kim sypiasz to się mylisz. Taki głupi nie jestem. - dopowiedziałem, zatrzaskując za sobą drzwi od mojego pokoju. Dlaczego wciąż to robiła? Zawsze winę dawała na ojca, że to przez niego nie są razem, że mnie nie chciał, ale gdyby tak było nie zostawiłby mi domu i w części swojego spadku, który wpłynął na moje konto. Zawsze chciałem mieć normalne dzieciństwo, tak jak inni z mojego otoczenia. To ich rodzice przychodzili na zakończenia roku. Matka z ojcem wspierali swoje dzieci i byli dumni. U mnie tak nie było. Chociaż z tego, co wiem od babci ze strony ojca, to próbował się ze mną kontaktować ale zabraniała mu matka. Jednak we wszystko nie chciałem wierzyć.
Budząc się rano, nie byłem w zbyt dobrym nastroju. Mój humor nie wskazywał na dobre, oraz mój wygląd. Zasnąłem w ciuchach. Bezzwłocznie zerwałem się z łóżka udając się do łazienki. W mojej głowie krążyły słowa Felisi "wszystko powraca na koniec". Wiedziałem, że dziewczyna jest słaba i niestabilna psychicznie, a powiedziała to w swoim ojczystym języku, mając nadzieję, że nie zrozumiem o czym do mnie mówi, bo sama wiedziała, że mój hiszpański nie należy do tych bardzo rozwiniętych i ogranicza się do podstawowego słownictwa i rozmówek. Wnioskuje to na dwa sposoby, które są możliwe. Pierwszy, powiedziała to z nadzieją, że się od niej odczepię, a drugi, mówiąc to chciała mi przekazać, że coś jest nie tak. Pożegnać się, w taki sposób abym nie zrozumiał i się nie domyślił. Dlatego chciałem ją znaleźć i to wyjaśnić. Poprosić o szczerą rozmowę.
Wychodząc z łazienki, wykapany, ubrany i przede wszystkim świeży i orzeźwiony, zdałem sobie sprawę z tego, że za bardzo naciskałem. Mam to po ojcu. Zawsze dopniemy swego, choćby nie wiem co. Zabierając ze sobą portfel, telefon oraz klucze, ubrałem buty i wyszedłem z domu. Moim kierunkiem było przejście paru domków i dotarcie do domu Felisi. Będąc na miejscu, nie dzwoniłem domofonem, który był umieszczony obok furtki tylko wszedłem na ich posesję, przez otwartą bramę. Zadzwoniłem do drzwi, nie będąc pewny tego, co chcę powiedzieć. Po chwili drzwi otworzyły się, a w nim stanął ojciec dziewczyny.
- Dzień dobry. - przywitałem się w grzecznych manier, na które przystaje.
- Nie ma Felisi, jeżeli o nią ci chodzi. Nie było jej całą noc, sami się mart... - wziął głęboki wdech i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Zmieszany tą sytuacją wszedłem razem z gospodarzem w głąb domu, a nasz kierunek zaprzestał na kuchni, w której nalał mi szklankę soku pomarańczowego, a sam dopijał swoją kawę. - Myślałem, że ty będziesz wiedział. Ostatnio wpakowała się w nieprzyzwoite towarzystwo.
- Niestety. Gdybym wiedział gdzie jest nie byłoby mnie tu teraz. - odpowiedziałem, wpatrując się w szklankę, a ponownie podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Za parę godzin będzie tu jej przyjaciel, z którym kiedyś była mocno związana. - w naszą rozmowę wtrącił się głos kobiety, której nie miałem okazji poznać. - I co on sobie pomyśli, kiedy przyjdzie do Felisi, a jej nie będzie.
- Martwisz się o reputację kiedy nie ma naszej córki? - mężczyzna wstał z krzesła, patrząc niedowierzanie na kobietę, która wzruszyła ramionami. Miałem pewne przemyślenia, ale wolałem je zatrzymać dla siebie.
- Gówniara powinna wiedzieć, gdzie jest jej miejsce, a nie szlajać się po plażach i jakiś klubach. Cała niespodzianka poszła w niepamięć.
- Kobiety w tych czasach ciężko zrozumieć, bynajmniej takie, które maja dwie lewe ręce i kamień a nie serce. - wstał i kiwnął głową na drzwi. Wykonałem ten sam ruch, wychodząc razem z mężczyzną z domu.
- Wnioskuje, że Felisia nie ma dobrych kontaktów z pana żoną.
- Dobrze wnioskujesz, tak jest zawsze. - wzruszył ramionami siadając na murku.
- Cóż, to ja już pójdę. Dziękuje i dowiedzenia. - kiwnąłem głową, kierując się ku bramie. Mężczyzna nic nie powiedział, tylko siedział w tej samej pozycji co wtedy. Widać było, że on jedyny przejmuje się córką, a matka była obojętna jej losowi, aby tylko wyszła dobrze przed ludźmi. Nie wiedziałem gdzie mam teraz pójść, ale wiedziałem, że muszą ją znaleźć. Wybrałem numer Vivienne, z cichą nadzieją, że mi pomoże.
- Tak? - w słuchawce usłyszałem delikatny głos dziewczyny.
- Vivienne potrzebuje pomocy.
- Wiem, inaczej byś nie zadzwonił. Czego chcesz? - jej oschły ton można by było poznać wszędzie. Zawsze tak mówiła, gdy była zła, ale co prawda nie miała zbyt dużego powodu.
- Muszę znaleźć Felisię.
- Po co ci ona? Jesteś głupi Justin, tyle ci powiem. - to wszystko co było z naszej rozmowy. Czyli nie mogłem liczyć na nikogo, bo chłopacy mieli swoje sprawy. Ruszyłem ku małemu rynkowi, może tam ją znajdę. Poświęcam się dla dziewczyny, która tak na prawdę mnie olewała z chęcią pozbycia się mnie. Jak bardzo trzeba się komuś poświęcić aby ten ktoś zauważył?
Rozglądałem się po tym rynku na tyle uważnie, że zauważyłem rzeczy, których wcześniej nie widziałem. Przechodząc poprzez targowiska miałem nadzieję, że zobaczę ją - przygnębioną dziewczynę, która próbuje odnaleźć się w tłumie. Jednak przechodząc rynek dwa razy nie znalazłem dziewczyny. Mało kto ja tu znał, co uniemożliwiało mi zapytanie się, czy gdzieś ją widział. Nie będąc pewny czy tam ją znajdę, zdecydowałem udać sie o domu dziecka. Sama mi mówiła, że lubi to miejsce, lecz czy tam będzie, tego nie wiedziałem.
Wchodząc po schodach do budynku, modliłem się w środku, aby tam była cała i zdrowa. Wielu ludzi w mojej sytuacji, spałoby jeszcze w domu bądź oglądało telewizję. Dlaczego to robię? Tego uczucia nie dam rady opisać. Przywitałem się z większością dzieci i ruszyłem ku personelu.
- Carmen była tu może Felisia? - spytałem, widząc starszą kobietę przy stercie papierów. Gdy zacząłem tu przychodzić oczywiste było to, że mówiłem do całego personelu "Pani", ale z czasem gdy oswoiłem się z tym miejscem, dostosowałem się do ich zaleceń, w którym był punk "nie mów mi pani, bo kolejnym razem dostaniesz w tył głowy" bądź "nie mów mi pani, bo czuję się zbyt stara". Choć nadal mi jest trudno mówić im po imieniu, staram się to ignorować.
- Była tu wczoraj wieczorem. Na chwilkę. Jak mniemam przyniosła pluszowego misia Sophii, gdy już spała i wyszła ze łzami w oczach. - odpowiedziała, nawet nie unosząc głowy znad dokumentów. Szepnąłem "dziękuję" i wyszedłem z gabinetu. Moim kolejnym celem była plaża - znowu. Jednak teraz chciałem znaleźć Inge. Z tego, co widziałem dużo rozmawiały.
Jednak jej też nie było. W tak pochmurny dzień nie zastałem na plaży nikogo. Szczerze? Nie wiedziałem, co mam zrobić, gdzie mam iść. Nie mogłem się nikogo spytać...
Felisia
Cała zmarznięta weszłam do domu. Od razu wpadłam w objęcia ojca, który zadawał miliony pytań na minutę. Przeczesałam włosy ręką i bez słowa skierowałam się ku mojemu pokojowi. Nie miałam ochoty na nic, nie miałam ochoty myśleć o czymkolwiek bądź kimkolwiek. Wszystko w okół mnie było obojętne. Ja sama byłam obojętna. Zabierając ze sobą świeże ciuchy przeniosłam się do łazienki, gdzie po chwili mogłam zaznać ciepła, które wypełniało całą wannę. Po gorącej kąpieli nie zostało mi nic innego niż doprowadzenie mojej twarzy do porządku. Wysuszyłam włosy, twarz nakremowałam kremem, a rzęsy podkreśliłam lekko maskarą. Wpatrywałam się w lustro dość długo, zadając sobie jedno pytanie "dlaczego to spotyka mnie?" oraz "dlaczego nikt mi na to nie odpowie?". Przecież sama nie znałam odpowiedzi. Wychodząc z łazienki słyszałam jak matka rozkłada talerze na stole. Robiła to w dość hukliwy sposób, więc nie dało rady tego ne usłyszeć. Biorąc się za zaścielanie łóżka, które od dwóch dni było rozwalone, usłyszałam wołanie taty. Z niechęcią zeszłam na dół.
- Goście. - uśmiechnął się, wskazując na kuchnię. Weszłam tam, mając nadzieję, że Ariana przybyła ze wcześniejszą wizytą. Jednak, gdy zdałam sobie sprawę, że dziewczyna mówiła o innym gościu, cofnęłam się.
- Felisia, jak miło cię znów widzieć. - blondyn wydał z siebie głos zadowolenia. Rozkładając ramiona w moją stronę, marzyłam aby ktoś mnie uszczypnął. To nie może dziać się na prawdę.
od autorki : coś dziwnie wyszedł, mam wrażenie, że czegoś w nim nie umieściłam, no ale cóż. następny dodam może za jakieś dwa\trzy dni. a co do was, to na prawdę każdej osobie, która wchodzi czyta i komentuje, wiele zawdzięczam, bo to dzięki wam to opowiadanie istnieje. dziękuję c:
- Gdzieś ty był? Wiesz która godzina? - od razu zauważyłem matkę, która była odziana w fioletowy szlafrok. - Justin nie życzę sobie abyś wracał tak późno do domu.
- Mam dziewiętnaście lat, nie będziesz dyktować mi o której mam wracać. - odgryzłem się, kierując moja osobę na schody.
- Mieszkasz pod moim dachem i to ja będę decydować! - krzyknęła. Wiedziałem już, że z tej kłótni nie wyniknie nic dobrego. Zawsze miała o to pretensje.
- Pod twoim dachem, który opłaca ojciec, bo ty sama sobie z tym nie radzisz! Jak chcesz mogę się stąd wyprowadzić, mam gdzie mieszkać i z czego się utrzymać. - warknąłem, wchodząc całkowicie na górę. Nie chciałem patrzeć na jej wyraz twarzy, który wskazywał jedno. - A i jeżeli myślisz, że nie wiem z kim sypiasz to się mylisz. Taki głupi nie jestem. - dopowiedziałem, zatrzaskując za sobą drzwi od mojego pokoju. Dlaczego wciąż to robiła? Zawsze winę dawała na ojca, że to przez niego nie są razem, że mnie nie chciał, ale gdyby tak było nie zostawiłby mi domu i w części swojego spadku, który wpłynął na moje konto. Zawsze chciałem mieć normalne dzieciństwo, tak jak inni z mojego otoczenia. To ich rodzice przychodzili na zakończenia roku. Matka z ojcem wspierali swoje dzieci i byli dumni. U mnie tak nie było. Chociaż z tego, co wiem od babci ze strony ojca, to próbował się ze mną kontaktować ale zabraniała mu matka. Jednak we wszystko nie chciałem wierzyć.
Budząc się rano, nie byłem w zbyt dobrym nastroju. Mój humor nie wskazywał na dobre, oraz mój wygląd. Zasnąłem w ciuchach. Bezzwłocznie zerwałem się z łóżka udając się do łazienki. W mojej głowie krążyły słowa Felisi "wszystko powraca na koniec". Wiedziałem, że dziewczyna jest słaba i niestabilna psychicznie, a powiedziała to w swoim ojczystym języku, mając nadzieję, że nie zrozumiem o czym do mnie mówi, bo sama wiedziała, że mój hiszpański nie należy do tych bardzo rozwiniętych i ogranicza się do podstawowego słownictwa i rozmówek. Wnioskuje to na dwa sposoby, które są możliwe. Pierwszy, powiedziała to z nadzieją, że się od niej odczepię, a drugi, mówiąc to chciała mi przekazać, że coś jest nie tak. Pożegnać się, w taki sposób abym nie zrozumiał i się nie domyślił. Dlatego chciałem ją znaleźć i to wyjaśnić. Poprosić o szczerą rozmowę.
Wychodząc z łazienki, wykapany, ubrany i przede wszystkim świeży i orzeźwiony, zdałem sobie sprawę z tego, że za bardzo naciskałem. Mam to po ojcu. Zawsze dopniemy swego, choćby nie wiem co. Zabierając ze sobą portfel, telefon oraz klucze, ubrałem buty i wyszedłem z domu. Moim kierunkiem było przejście paru domków i dotarcie do domu Felisi. Będąc na miejscu, nie dzwoniłem domofonem, który był umieszczony obok furtki tylko wszedłem na ich posesję, przez otwartą bramę. Zadzwoniłem do drzwi, nie będąc pewny tego, co chcę powiedzieć. Po chwili drzwi otworzyły się, a w nim stanął ojciec dziewczyny.
- Dzień dobry. - przywitałem się w grzecznych manier, na które przystaje.
- Nie ma Felisi, jeżeli o nią ci chodzi. Nie było jej całą noc, sami się mart... - wziął głęboki wdech i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Zmieszany tą sytuacją wszedłem razem z gospodarzem w głąb domu, a nasz kierunek zaprzestał na kuchni, w której nalał mi szklankę soku pomarańczowego, a sam dopijał swoją kawę. - Myślałem, że ty będziesz wiedział. Ostatnio wpakowała się w nieprzyzwoite towarzystwo.
- Niestety. Gdybym wiedział gdzie jest nie byłoby mnie tu teraz. - odpowiedziałem, wpatrując się w szklankę, a ponownie podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Za parę godzin będzie tu jej przyjaciel, z którym kiedyś była mocno związana. - w naszą rozmowę wtrącił się głos kobiety, której nie miałem okazji poznać. - I co on sobie pomyśli, kiedy przyjdzie do Felisi, a jej nie będzie.
- Martwisz się o reputację kiedy nie ma naszej córki? - mężczyzna wstał z krzesła, patrząc niedowierzanie na kobietę, która wzruszyła ramionami. Miałem pewne przemyślenia, ale wolałem je zatrzymać dla siebie.
- Gówniara powinna wiedzieć, gdzie jest jej miejsce, a nie szlajać się po plażach i jakiś klubach. Cała niespodzianka poszła w niepamięć.
- Kobiety w tych czasach ciężko zrozumieć, bynajmniej takie, które maja dwie lewe ręce i kamień a nie serce. - wstał i kiwnął głową na drzwi. Wykonałem ten sam ruch, wychodząc razem z mężczyzną z domu.
- Wnioskuje, że Felisia nie ma dobrych kontaktów z pana żoną.
- Dobrze wnioskujesz, tak jest zawsze. - wzruszył ramionami siadając na murku.
- Cóż, to ja już pójdę. Dziękuje i dowiedzenia. - kiwnąłem głową, kierując się ku bramie. Mężczyzna nic nie powiedział, tylko siedział w tej samej pozycji co wtedy. Widać było, że on jedyny przejmuje się córką, a matka była obojętna jej losowi, aby tylko wyszła dobrze przed ludźmi. Nie wiedziałem gdzie mam teraz pójść, ale wiedziałem, że muszą ją znaleźć. Wybrałem numer Vivienne, z cichą nadzieją, że mi pomoże.
- Tak? - w słuchawce usłyszałem delikatny głos dziewczyny.
- Vivienne potrzebuje pomocy.
- Wiem, inaczej byś nie zadzwonił. Czego chcesz? - jej oschły ton można by było poznać wszędzie. Zawsze tak mówiła, gdy była zła, ale co prawda nie miała zbyt dużego powodu.
- Muszę znaleźć Felisię.
- Po co ci ona? Jesteś głupi Justin, tyle ci powiem. - to wszystko co było z naszej rozmowy. Czyli nie mogłem liczyć na nikogo, bo chłopacy mieli swoje sprawy. Ruszyłem ku małemu rynkowi, może tam ją znajdę. Poświęcam się dla dziewczyny, która tak na prawdę mnie olewała z chęcią pozbycia się mnie. Jak bardzo trzeba się komuś poświęcić aby ten ktoś zauważył?
Rozglądałem się po tym rynku na tyle uważnie, że zauważyłem rzeczy, których wcześniej nie widziałem. Przechodząc poprzez targowiska miałem nadzieję, że zobaczę ją - przygnębioną dziewczynę, która próbuje odnaleźć się w tłumie. Jednak przechodząc rynek dwa razy nie znalazłem dziewczyny. Mało kto ja tu znał, co uniemożliwiało mi zapytanie się, czy gdzieś ją widział. Nie będąc pewny czy tam ją znajdę, zdecydowałem udać sie o domu dziecka. Sama mi mówiła, że lubi to miejsce, lecz czy tam będzie, tego nie wiedziałem.
Wchodząc po schodach do budynku, modliłem się w środku, aby tam była cała i zdrowa. Wielu ludzi w mojej sytuacji, spałoby jeszcze w domu bądź oglądało telewizję. Dlaczego to robię? Tego uczucia nie dam rady opisać. Przywitałem się z większością dzieci i ruszyłem ku personelu.
- Carmen była tu może Felisia? - spytałem, widząc starszą kobietę przy stercie papierów. Gdy zacząłem tu przychodzić oczywiste było to, że mówiłem do całego personelu "Pani", ale z czasem gdy oswoiłem się z tym miejscem, dostosowałem się do ich zaleceń, w którym był punk "nie mów mi pani, bo kolejnym razem dostaniesz w tył głowy" bądź "nie mów mi pani, bo czuję się zbyt stara". Choć nadal mi jest trudno mówić im po imieniu, staram się to ignorować.
- Była tu wczoraj wieczorem. Na chwilkę. Jak mniemam przyniosła pluszowego misia Sophii, gdy już spała i wyszła ze łzami w oczach. - odpowiedziała, nawet nie unosząc głowy znad dokumentów. Szepnąłem "dziękuję" i wyszedłem z gabinetu. Moim kolejnym celem była plaża - znowu. Jednak teraz chciałem znaleźć Inge. Z tego, co widziałem dużo rozmawiały.
Jednak jej też nie było. W tak pochmurny dzień nie zastałem na plaży nikogo. Szczerze? Nie wiedziałem, co mam zrobić, gdzie mam iść. Nie mogłem się nikogo spytać...
Felisia
Cała zmarznięta weszłam do domu. Od razu wpadłam w objęcia ojca, który zadawał miliony pytań na minutę. Przeczesałam włosy ręką i bez słowa skierowałam się ku mojemu pokojowi. Nie miałam ochoty na nic, nie miałam ochoty myśleć o czymkolwiek bądź kimkolwiek. Wszystko w okół mnie było obojętne. Ja sama byłam obojętna. Zabierając ze sobą świeże ciuchy przeniosłam się do łazienki, gdzie po chwili mogłam zaznać ciepła, które wypełniało całą wannę. Po gorącej kąpieli nie zostało mi nic innego niż doprowadzenie mojej twarzy do porządku. Wysuszyłam włosy, twarz nakremowałam kremem, a rzęsy podkreśliłam lekko maskarą. Wpatrywałam się w lustro dość długo, zadając sobie jedno pytanie "dlaczego to spotyka mnie?" oraz "dlaczego nikt mi na to nie odpowie?". Przecież sama nie znałam odpowiedzi. Wychodząc z łazienki słyszałam jak matka rozkłada talerze na stole. Robiła to w dość hukliwy sposób, więc nie dało rady tego ne usłyszeć. Biorąc się za zaścielanie łóżka, które od dwóch dni było rozwalone, usłyszałam wołanie taty. Z niechęcią zeszłam na dół.
- Goście. - uśmiechnął się, wskazując na kuchnię. Weszłam tam, mając nadzieję, że Ariana przybyła ze wcześniejszą wizytą. Jednak, gdy zdałam sobie sprawę, że dziewczyna mówiła o innym gościu, cofnęłam się.
- Felisia, jak miło cię znów widzieć. - blondyn wydał z siebie głos zadowolenia. Rozkładając ramiona w moją stronę, marzyłam aby ktoś mnie uszczypnął. To nie może dziać się na prawdę.
od autorki : coś dziwnie wyszedł, mam wrażenie, że czegoś w nim nie umieściłam, no ale cóż. następny dodam może za jakieś dwa\trzy dni. a co do was, to na prawdę każdej osobie, która wchodzi czyta i komentuje, wiele zawdzięczam, bo to dzięki wam to opowiadanie istnieje. dziękuję c:
Rozdział bardzo mi się podoba. Ciekawi mnie co tak naprawdę wydarzy się teraz między Felisią i tym blondynem. Mam nadzieję, że on po prostu zniknie bo czuję, że ona nie chciała go tu widzieć. A co Justina - niech on w końcu zawalczy o Felisię, niech będą razem. Kurde jest wspaniale z niecierpliwością czekam na nn ;D
OdpowiedzUsuńNic a nic nie brakuje w tym rozdziale, wszystko w jak najlepszym porządku - jął zawsze. Coś czuję, że ten chłopak dużo tu namiesza, niepokoję się trochę. Z Niecierpliwością czekam na kolejny : ))
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział, na serio mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńjest taki tajemniczy :)
Jejkuuu... Ja już sobie tutaj wyobrażałam nie wiadomo co, a ona wraca sobie od tak do domu xd ja na miejscu jej ojca chyba bym na zawał zeszła xd naprawdę xd a co do tego jej koleżki... wydaje mi się jakiś podejrzany i mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz, bo ciekawość zżera mnie od środka xd naprawdę! czekam niecierpliwie na następny rozdział! Pozdrawiam! Buziaki:*** [bad-life-timer.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńPS: Justin miał być szeroki w tym albumie, bo miało wyglądać, że jest umięśniony i... dobra nie miał być szeroki xd mam nadzieję, że aż tak tego nie widać... 0.o
ciekawie ;) myślałam normalnie, że będzie jakaś próba samobójstwa czy coś, a tu jednak nie :D mimo to, rozdział udany :) no i urwałaś w takim momencie, że ugh ! dodawaj szybko następny ;))
OdpowiedzUsuńW rozdziale nic nie brakuje, wszystko jak zwykle dobrze opisane i na razie jest jak dla mnie ciekawie. Mam nadzieję że niedługo Felisia i Justin szczerze porozmawiają i zostaną najlepszymi przyjaciółmi, no może nie najlepszymi ale przyjaciółmi : ) Ja myślałam że ją gdzieś znajdzie albo że ona sobie coś zrobiła, na szczęście wróciła do domu cała i zdrowa. Czekam na następny : )
OdpowiedzUsuńzacznę od tego, że nie dopatrzyłam się żadnych błędów. rozdział ciekawy, trzymający w napięciu i świetnie napisany. czyta się z taką lekkością! szczerze mówiąc, mialam nadzieję, że to Justin znajdzie Felisię, ale Ty zawsze coś zmienisz, co sprawia, że opowiadanie jest jeszcze bardziej interesujące. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest profesjonalny :) Wszystko jest w jak najlepszym porządku :*
OdpowiedzUsuńWcale niczego tutaj nie brakuje. Świetnie wszystko opisałaś. Bardzo podoba mi się twój blog. I proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc na początku jak weszłam
OdpowiedzUsuńna tego bloga to myślałam, że się pomyliłam,
potem wpisałam adres twojego bloga i znów wyskoczył
mi ten blog. Później jak przejrzałam rozdziały zorientowałam
się, że to blog którego szukałam :) Rozdział na prawdę fajny, niczego nie brakuje, wszystko jest w sam raz :D
Zapraszam na drugi rozdział --> http://whengirlssay.blogspot.com/ oraz na : http://lifeisacontinuousgame.blogspot.com/
nie dziwię się. przyznam, że blog przeszedł dużą 'metamorfozę'. nareszcie jest taki jaki go sobie wymarzyłam :)
UsuńPoodoba mi się <3 Czekam na nowy .
OdpowiedzUsuńZapraszam też na swojego bloga . Mam nadzieję ,że się odwdzięczysz i skomentujesz : )
http://loveofmylifecom.blogspot.com/
Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że blog jest niesamowity. W pewien sposób mnie zainspirował, jest po prostu cudowny! Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! :*
OdpowiedzUsuńhttp://crying-werewolf.blogspot.com/
Chciałam dodać jeszcze, że postanowiłam przenieść swój wcześniejszy blog z onetu tutaj, a jako iż wspomniałam, że mnie zainspirowałaś (i nie tylko jeśli chodzi o treść opowiadania) chciałam spytać czy jeśli mój układ kolumn oraz szablonu na blogu będzie podobny do Twoich będziesz mieć coś przeciwko? Wiem, że to może trochę głupie pytanie, ale nie chcę robić nic bez Twojej zgody. :)
Usuńoczywiście, że nie. wszystko jest dla ludzi :)
UsuńDziękuję bardzo. :*
UsuńNo, no, super :) Ja w sumie też myślałam, że znajdzie Felisię, ale jak zwykle mnie zaskoczyłaś :D pozytywnie, oczywiście ^^ Pozdrawiam :) www.moneta-na-szczescie.blogspot.com
OdpowiedzUsuń*P.S. Jeśli chodzi o mojego bloga, to jak na razie nie mam za bardzo weny, ale jak tylko coś wymyślę, to dodam najdłuższy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam i zadedykuję go tb <3 Całuski :**
Bardzo mi się podoba. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział ;)
Zmieniłaś wygląd głównej bohaterki :)
OdpowiedzUsuńGenialny jest niczego nie brakuje !:D
http://directionstoriess.blogspot.com/
Nowy rozdział (:
Rozdział fajny;d ciekawie gdzie dziewczyna była, ale całe szczęście nic sobie nie zrobiła. I jestem ciekawa kim jest ten blondyn, pewnie to ten chłopak, którego nie chciała widzieć i przed nim uciekała xD
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze Cie nie poinformowalam o powrocie..;<tak jakoś wyszło..za to zapraszam Cie na nowy blog, gdzie pojawił się wreszcie prolog:)
http://grito-fuerte.blogspot.com/
Od czego tu zacząć? Może od tego, że jest to chyba jeden z lepszych blogów na który ostatnio trafiłam. Masz bardzo przyjemny styl pisania i rozdziały są stosunkowo krótkie, więc szybko się czyta. Mam nadzieję, że teraz tak naprawdę zacznie się dziać :) Widzę, że już dawno nie dodałaś nowego rozdziału, ale mam nadzieję, że niedługo to zrobisz, ponieważ przerwałaś w dość ciekawym momencie!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie all-too-well.blogspot.com
Twój blog jest bardzo fajny, cholernie bardzo mi się podoba. Jest zupełnie inny, fabuła jest niesamowita, do tego ten szablon i jeszcze hiszpański.. Mmm <3 zakochałam się, informuj mnie na: be-arlight.blogspot.com
OdpowiedzUsuńlub last-lifee.blogspot.com