- Felisia, nie zaczynaj. - długo włosa kobieta, zwana moja matką, jak co rano prawiła mi swoje morały. Wywodziłam się z na prawdę dobrej rodziny, ale po tym co mi zrobili, nie mogłam tego już tak nazwać.
Biorąc mój zeszyt i ołówki zniknęłam za drzwiami od naszej nowej posiadłości. Nie orientowałam się za bardzo w terenie na tej wyspie, ale na szczęście daleko nie miałam do oceanu. Przysiadłam na pomoście, wyciągając mój szkicownik i dobrze dobrany ołówek. Krajobraz był tutaj czymś niesamowitym, jedyna rzecz, dla której warto tu zagościć.
- Tak, myślałem, że znajdę cię na tym niezapomnianym pomoście. - moje całe skupienie, poszło na marne. Nie musiałam się odwracać, aby dowiedzieć się od kogo te słowa pochodzą. Mimo tego, że tamtego wieczoru nie widziałam jego twarzy, nie miałam ochoty poznawać jej teraz. - Unikanie mnie teraz na pewno stało sie twoją nową pasją.
- La gente en estos días son muy intruso - powiedziałam w swoim ojczystym języku, mając nadzieję, że chłopak się zmyli i odejdzie. Chociaż tu chciałam mieć święty spokój, który on z całym szacunkiem - zakłucał, co nie szło mi na rękę.
- Ahora no me arrepiento de las clases de español. - można ująć, że totalnie mnie zagięło. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Wstałam, odwróciłam się i dopiero teraz dane było ujrzeć mi go w całej okazałości. Może i tego nie chciałam po tamtej krępującej sytuacji. Włosy, które tańczyły pod wiatr, oczy, najbardziej intensywny kolor czekolady jakikolwiek widziałam. Przelotny uśmiech, który mimo wszystkiego miał swój urok. - Ciekawi mnie tylko, dlaczego taka spokojna dziewczyna, jak ty chciała zrobić taką głupotę?
- Dla ciebie to jest może głupota, dla niektórych ludzi to jedyne wyjście z sytuacji. - odpowiedziałam na pytanie, omijając chłopaka szerokim łukiem i ruszając w stronę plaży.
- Z jakiej sytuacji? - irytowało mnie to, w jaki sposób on się narzucał. Zadawał za dużo pytań, osobie, której nie zna.
- Wydaje mi się, że ta rozmowa została skończona. - wymusiłam sztuczny uśmiech, przyśpieszając tempo. Starałam się nie słuchać tego, co mówi do mnie brunet i skupiając się nad otaczającą mnie rzeczywistość. Mimo tego, że ta wyspa nie należała do największych i tak było tu dość sporo ludzi. Zachowujących się normalnie, ubierających się jak przystaje. Młodzież grała w plażówkę, dzieci kąpały się w oceanie tuż przy samym brzegu, niezliczone zamki z piasku.
- Uważaj! - zastanawiając się nad tym wszystkim nie usłyszałam nawet tak krótkiego i prostego do pojęcia zdania, które mogłoby zaoszczędzić dostanie piłka w głowę i upadek na ziemię. Ledwo przecierając oczy, wstałam otrzepując kolana. Wolałam zaoszczędzić sobie wymuszonej troski graczy, którzy trafili mnie nieszczęsną piłką. Idąc w dosyć szybkim tempie, błagałam Boga o to, aby nie zrobić się czerwona ze wstydu.
Dom, do którego się do tej pory nie potrafiłam przyzwyczaić był za duży, ale z tego co zauważyłam prawie każdy był w takich rozmiarach, więc tutaj to było normalne. Weszłam na górę, starając się nie zwracać uwagi na to, że jestem w domu. Chciałam zaoszczędzić sobie smętów matki, która uważa, że powinnam się zmienić.
- Obiad Felisia, obiad. - zza siebie usłyszałam głos taty, który jedyny w tym domu mnie rozumiał. Zawsze starał się mnie zrozumieć, pomóc w czymkolwiek, przetłumaczyć mi do rozsądku jego rozmowami. Matka robiła to na odwrót. Zawsze gdy coś źle zrobiłam potrafiła drzeć się na całe Los Angeles. Chciała abym to ja była najlepsza, nie rozumiała tego, że nie chciałam rywalizować z moją najlepszą przyjaciółką, którą przez nią straciłam. Nie mogę powiedzieć o niej dobrego słowa, po pierwsze nie ma takiego, które mogłoby ją określić, a po drugie nie zasługuje na to. Gdyby nie ojciec już dawno powywalałaby mi moje prace i kazała się wziąć za medycynie. To dzięki niemu wybrałam szkołę artystyczną i to mu strasznie zawdzięczam.
- Mama jak na złość na pewno upiecze mięso, więc ja spasuję. - odpowiedziałam, ruszając dalej. Dlaczego na złość? Zawsze tak robi. Jestem wegetarianką, nie jadam mięsa, a ona po raz kolejny nie potrafi tego zaakceptować. Pomyślcie : to, co jecie (chodzi tu o mięso) kiedyś biegało, miało nogi, ręce, a wy to potem jecie i oblizujecie palce, podsumowując "mm, to było na prawdę dobre". Ja niestety mam za miękkie serce, aby jeść to co kiedyś chodziło.
- Bez obaw, dziś ja gotowałem. - uśmiechnął się, czekając aż zejdę na dół. Nie miałam innego wyjścia, nie chciałam znów schudnąć, aby nabawić się anoreksji. Gdy byliśmy już w kuchni, okazało się, że mamy nie ma w domu, co mnie bardzo ucieszyło. Przechodząc do jadalni, nie obawiałam się, że przy obiedzie znów będą do mnie pretensje. Cieszyłam się, że ten obiad zjem sama z tatą. - Dziś serwujemy grillowane szaszłyki warzywne, które nawet sam zjem. - zaśmiał się, podając mi talerz. - Smacznego. - dokończył, a ja odpowiedziałam tym samym.
Tata z wykształcenia był kucharzem, miał własny show telewizyjny, który pozwalał mu dzielić się z innymi jego poczynaniami kulinarnymi. Ludzie byli zadowoleni z przepisów, które sam wymyślał mój ojciec. Z dzieciństwa pamiętam, jak sama mu pomagałam, gdy mama pracowała dniami i nocami w biurze. Jeździłam z nim do telewizji, nagrywaliśmy odcinki. To są czasy, które z chęcią bym przywróciła, ale cóż nie ma takiej możliwości.
Po zjedzonym objedzie, postanowiłam pomyć naczynia. Następnie udałam się do swojego 'nowego' pokoju, który nie wiem jaki by był i tak za żadne skarby nie zastąpiłby mojego starego. Widząc te wszystkie pudła, które stały na podłodze i szafkach. Związałam włosy, zabierając się do pracy. Moje obrazy powiesiłam na ścianie, zdjęcia także. Ciuchy rozłożyłam w szafie, pamiątki i zdjęcia w ramkach postawiłam na dodatkowe półki.
- Felisia ktoś do ciebie. - z dołu usłyszłam krzyk taty, a po chwili pukanie do drzwi.
- Dios me permitió llegar en un momento de paz. - szepenęłam sama do siebie.
- Przepraszam, ale nie jestem aż tak dobry z hiszpańskiego aby cię zrozumieć.
Ukazał się nowy rozdział na i-need-love-now.blogspot.com jeśli jesteś ciekawa co się stanie zapraszam i Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńEj, szkoda ze przenioslas bloga, na onecie sie lepiej czytalo, ale tutaj tez ogarne. Pytanie: kiedy nastepny rozdział? ten czytalam juz na tamtym blogu, wiec... Mam nadzieje, ze zaprzepascisz tamentu, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńtak, ale na onecie nie zawsze dodawał rozdziały od razu, tylko po godzinie, czasami dłużej i strasznie muli, więc to jest jasne, że lepiej się przenieść. dziękuję za miłe słowa :)
Usuńhej świetnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńhmm czyżby Justin przyszedł do niej? :)
hmm.. ciekawe ciekawe :)
informuj mnie o NN o ile informujesz :)
a i dzięki za komentarz u mnie :)
http://onlyluckygirl.blogspot.com/
+mam nowego bloga :) wpadniesz?
http://hi-my-name-is-hope.blogspot.com/
Fajny. ♥
OdpowiedzUsuńMasz talent i nie zmarnuj go.
Zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
świetnie ;) dodawaj 2 rozdział ;d
OdpowiedzUsuńświetny rozdział i ogólnie blog też :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na naszego bloga na http://loveismagiccc.blogspot.com/ -Naomi :)
bardzo mi się podoba, już zabieram się za czytanie następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńhttp://because-life-is-full-of-surprises.blogspot.com/2012/07/rozdzia-1.html