środa

capítulo cuatro

  Obudziłam się wczesnym rankiem, patrząc na zegarek obok łóżka, sama sobie się zdziwiłam, bo była dopiero piąta, a dokładniej osiem minut po piątej. Nie zwlekając ubrałam się w coś zwykłego, zrobiłam lekki makijaż, umyłam zęby i biorąc do ręki szkicownik i jabłko wyszłam z domu. Moim celem była 'plaża', która z pewnością o tej porze była pusta, co było mi na rękę. Doszłam tam w niecałe dziesięć minut. Siadając na piasku zauważyłam piękny wschód słońca oraz siedzącego na leżakach Justina?! Podeszłam bliżej, aby się upewnić czy to on. Miałam rację, usiadłam na leżaku obok niego, wpatrując się na jego spuszczoną głowę.
  - Cześć, a ty co robisz tu tak wcześnie rano? - spytałam, opierając się o ramię. Nic nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami. To nie było w jego stylu, zawsze to on pierwszy się odzywał, czy też nawiązywał jakikolwiek ze mną kontakt. - Stało się coś, Justin?
  - Nie. - odburknął. Nie przedłużając tego nieszczęsnego spotkania, wstałam z leżaka i ruszyłam w drugą stronę. - Czekaj, nie odchodź.
  - Nie będę rozmawiać z kimś kto mnie zlewa.
  - Nie zlewam cię, po prostu jestem zmęczony. - zawiał lekki poranny wiaterek, strącając kaptur chłopaka. Zauważyłam jego poobijaną twarz i to był powód dla którego nie chciał ze mną rozmawiać. Podeszłam bliżej dotykając jego zimnego policzka a potem ran. Syknął z bólu.
  - Co ci się stało? - spytałam, ponownie siadając na leżak. Westchnął zaczynając mi wszystko tłumaczyć. Nie były to jego pierwsze rany. Pokazywał mi swoje rany na kostkach. - To trzeba obłożyć zimnym lodem, chodź do mnie. Pomogę ci, bo chyba sie tak matce nie pokażesz.
Marudził, że nie ma takiej potrzeby, ale przecież jestem mu dłużna za oprowadzenie mnie po wyspie i domu dziecka. Tym bardziej nie zostawiłabym go w takim stanie, nie jestem aż taka zła. Wchodząc na swoją posesję nie zauważyłam ani auta matki, więc było mi to na rękę.
  - Tato!? - krzyknęłam ściągając buty. Justin starał się ogarnąć twarz, aby go nie przestraszyć.
  - Słucham? - wszedł z kuchni cały upaćkany na fartuchu. Pamiętam, że odkąd skończyłam dziewięć lat, zawsze wstaje wcześnie rano aby zrobić mi śniadanie. Przedstawiłam Justinowi mojego tatę, który od razu zaczął się cieszyć. Na pewno pomyślał sobie, że jestem dziewczyną Justina, mylił się. Poprosiłam tatę o apteczkę oraz coś zimnego aby przyłożyć to na podbite oko. Pokręciłam niedowierzanie głową na znak, że irytuje mnie zachowanie ojca. Wraz z brunetem ruszyliśmy na górę, gdzie znajdował się mój pokój. Justin tylko niewiarygodnie szeroko się uśmiechał, gdy przyłożyłam mu zimny lód od razy jego chytry uśmiech zgasnął.
  - Może trochę delikatniej? - spytał, zabierając lód z oka.
  - Może lepiej nie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, przyciskając bardziej lód. - Kara za doprowadzenie się do takiego stanu.
  - Dlaczego to robisz? - spytał, siadając na łóżko. - Nie lubiłaś mnie. Starałaś się mnie unikać, nie byłaś chętna do rozmowy. A teraz? Pierwsza podeszłaś, zaczęłaś rozmowę no i teraz... pomagasz mi z uśmiechem na twarzy. Dosyć chamsko, bo to cholernie boli, ale pomagasz.
  - Widzisz nie jestem taka chamska na jaką wyglądam. Lubię pomagać, a ty jesteś na tyle głupi, aby wdać się w jakieś bójki uliczne, po których sś takie skutki. - wskazałam, głową na oko, przykładając mocniej lód.
  - Możesz tego nie przyciskać tylko po prostu położyć? - spytał z bulwersem. Pokiwałam przecząco głową. W tym samym czasie do pokoju wszedł tata z tacą przeróżnego jedzenia. Rzucił krótkie "to ja już nie przeszkadzam" i wyszedł. - Czy mi się wydaje, czy on myśli, że jesteśmy razem?
  - Niestety on taki już jest. - odpowiedziałam nalewając chłopakowi gorącej herbaty. Patrząc na to co robi, miałam ochotę wyrwać mu mój album, w którym może znaleźć coś czego nie powinien. Rozmowa zaczęła się o tym jak bardzo lubię rysować o moim wcześniejszym życiu o Los Angeles. Dosłownie o wszystkim, nie sądziłam, że tak bardzo dobrze się z nim rozmawia. Mimo tego, że na początku nie darzyłam go sympatią to się zmieniło. Dziwne? Bardzo, niewiarygodnie ile się dziś zmieniło. Po prostu nie chciałam go poznać, a teraz to samo przyszło. Jednak zachowamy relacje koleżeńskie, za dużo wycierpiałam przez kogoś kto nie był wart moich łez. Łez jakiejkolwiek dziewczyny.
  - O czym tak myślisz, że mi nie odpowiadasz? - spytał, parząc na mnie zdziwionym wzrokiem.
  - Nie dziwi cię to wszystko? Wczoraj niezbyt darzyłam cie sympatią, a dziś to się zmieniło ?
  - Aaa czyli rozumiem, że mnie polubiłaś? - sama się wkopałam, ale nie będę kłamać. Pokiwałam potwierdzając głową i zabrałam mu album, kładąc go na prawidłową półkę. - Czyli muszę częściej się bić, abyś się mną opiekowała.
  - Nie pochlebiaj sobie. - rzuciłam bez zbędnych emocji. Był jak każdy zwyczajny nastolatek, nie było w nim nic nadzwyczajnego, pomijając fakt, że lubi się bić. Dostarcza mu to adrenaliny, jak on to ujął. Nastała krępująca cisza, ja nie wiedziałam co powiedzieć, a chłopak rozglądał się za moimi obrazami. Denerwował mnie tym. - Mimo tego, że jestem dla ciebie milsza, nie znaczy, że masz tępo wpatrywać się w moje obrazy. To irytujące.
  - Podziwiam je.
  - Słaby komplement. - odpowiedziałam, sięgając gałązkę winogrona.
  - Nie powiedziałem, że to komplement.
  - Lepiej dla mnie. - ujęłam rozsiadając się na fotelu. To było dosyć chamskie, ale wolę to niż przesładzanie sobie na wzajem.
  Razem postanowiliśmy, że pójdziemy do domu dziecka. Justin nie mógł się pokazać w domu w takim stanie, a ja nie znałam nikogo innego oprócz bruneta. Daleko nie mieliśmy, a o ósmej rano nie ma prawie nikogo na ulicach. Szliśmy w ciszy, bo tak jest najlepiej niż zadawanie irytujących pytań. Będąc na miejscu niektóre dzieci jeszcze spały. Pierwsze co to skierowałam się do pokoiku Sophii, który pokazał mi Justin. Postanowiłam wziąć ją na spacer na cały jeden dzień, aby zapomniała chodź na chwilę o szarej rzeczywistości. Justin poparł mój pomysł, ale opiekunka pozwoliła wziąć jedynie Sophie. Podpisaliśmy jakiś papier, który wskazywał na to, aby odprowadzić małą do osiemnastej. W trójkę poszliśmy na plac zabaw, po drodze kupując watę cukrową dla dwójki dzieci? Dlaczego dwójki? Justin okazał się małym dzieckiem, który chciał największą watę cukrową z kolejki, a na dodatek pokazał język małemu chłopczykowi, który miał troszkę mniejszą watę.
  - Boże, jednak zgodziłam się zająć dwójką dzieci, a nie jednym. - westchnęłam. Po Sophii nie było widać zmartwień, ani smutku. Była zadowolona, śmiała się, skakała, a największym dla mnie wyczynem było przyzwyczajenie jej do mnie Nie znała mnie dość długo, ale widać, że lepiej czuje się w towarzystwie Justina, który w tym samym momencie pokiwał ręką, na znak abym przyszła do nich na karuzelę. Oczywiście nie usiadłam, bo dla mnie to jest za duży wstyd, ale Justin się tym nie przejmował, bo przecież każdy go tu znal i wiedzieli jak on jest.
  Po pewnym czasie mała zaczęła zadawać pytania typu : co się stało Justinowi? Powiedział, że gdy szedł do domu dziecka uderzył głową w lampę, bo jakiś kierowca o mało by go nie potrącił. Nic się nie trzymało, ale na szczęście Sophia uwierzyła.. Po chwili Justin wpadł na pomysł, aby zaprowadzić nas do jego ulubionego miejsca, ale stwierdził, że zostawi to na potem i poszliśmy na plażę, która o tej godzinie była wypełniona po brzegi. Nie dziwię się była już szesnasta trzydzieści. Czas leci niezmiernie szybko. Została nam godzina, więc Justin postanowił wykorzystać ja jak najlepiej i zabrał nas na lody.
  - Nie bądź sztywna, to sa tylko lody, a po za tym potrzebne ci jest parę kilo. - Justin od pięciu minut próbował namówić mnie na podwójne śmietankowo-truskawkowe lody.
  - Dobrze, że tobie są potrzebne. - irytowałam się siadając na ławkę. Przekręciłam oczami gdy Justin podawał mi lody. Odkąd pamiętam dbałam o swoją figurę i rzadko pozwalałam sobie na lody, czy też inne smakołyki z tysiącami kalorii. Zjedliśmy lody, i plażą ruszyliśmy do domu dziecka, aby być na czas. Sophia zrobiła się bardziej rozmowna, nawijała jak Katarynka o tym co lubi robić, co by chciała zrobić, kim by chciała być.
  - Wiesz Sophia, warto wierzyć w swoje marzenia, bo kiedyś mogą one się spełnić.
  - Justin czyli jak mam marzenie muszę w nie mocno uwierzyć to się spełni? - spytała pełna podekscytowania. Justin pokiwał twierdząco głową i zrobił gryza swojego loda.
  - To szybko znajdę swoją nową mamę i tatusia? - Justinowi spadł lód, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Ukucnęłam pogłaskałam ja po głowie i do siebie przytuliłam. Potrzebowała tego ciepła, którego było jej brak. Odprowadziliśmy ją całą i zdrową, po czym ruszyliśmy w swoja drogę.
  - Czekaj, chcę ci coś jeszcze pokazać. - brunet pociągnął mnie w drugą stronę, prowadząc nad jakieś wzgórza.

od autorki : po pierwsze, dziękuję za komentarze pod ostatnia notką, po drugie rozdział dedykuję Kindze, która jest moja motywacją do pisania dalej. za wszelkie literówki przepraszam no i także za rozdział, bo wyszedł inaczej niż powinien. do zobaczenia : )

21 komentarzy:

  1. Kocham *.*

    Co tu dużo mówić...po prostu cud, miód i orzeszki :D

    Uwielbia ten blog, bo jest to blog który nie przewiduje co moze sie wydarzyc. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny ;D
    Straaaasnie mi się podoba ;)
    Uwielbiam twojego bloga ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. oo, jakaś ty kochana! to niezmiernie miłe, kiedy mówisz, że cię motywuję. będę się starała robić to częściej, bo strasznie polubiłam twoją historię i domagam się kolejnych rozdziałów. ten, mówisz, że nie wyszedł tak samo jak powinien? a według mnie wszystko jest okej. współczuję Sophii, ale przynajmniej ma jakieś wsparcie. może niech oni ją od razu zaadoptują, co? będzie śliczna rodzinka xD. dobra, dobra, nie rozpędzam się już tak. a końcóweczka jaka fajna ^^. Justin prowadzi ją na jakieś wzgórza! o mój Boże! xd ja oglądałam ,,wzgórza mają oczy'' i teraz to już mi się wszystko z tym kojarzy. ale pewnie będzie romantycznie. w ogóle fajny klimat mają na tej wyspie. jest taka spokojna, sama chciałabym ta mieszkać, oderwać się od tego świata. ale się rozmarzyłam. twoje opowiadanie poprawia mi humor. jeszcze raz dziękuję za dedykację i w ogóle :). dawaj szybko następny, bo czekam, tak jak pewnie większość twoich czytelników. XO

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny!;d
    polubiłam ta małą Sophie^^ jest słodka;d
    ciekawie co wydarzy się w miejscu, do którego zabiera Felisie Justin? xD

    OdpowiedzUsuń
  5. No i jak tu nie uwielbiać Twojego bloga ?:D
    Rozdział jest cudnyyy ;d Strasznie jestem ciekawa co się zdarzy na tych wzgórzach :D Czekam na następny rozdział :))

    P.S: Wysłałam Ci na gg wiadomość ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww, jakie to genialne!
    Czy tylko ja Cię kocham za ten
    cały twój blog? A co do literówek
    to nie ma ich aż tak dużo :D

    http://lifeisacontinuousgame.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz już napisałam na dobry numer : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudny blog :* Strasznie mi się podoba twoje opowiadanie :)) Pozdrawiam :)

    www.moneta-na-szczescie.blogspot.com <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny :)
    Fajnie, że Felisia polubiła Justina :D
    Jestem ciekawa co wydarzy się na wzgórzu :D
    Czekam na nexta;3 i zapraszam do mnie na 2 http://life-is-one-big-game.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wejdziesz ?? Jest już kilka nowych rozdziałów ^^
    jednospojrzenieonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział. Czekam na kolejny. ;)
    Zapraszam na 6 rozdział pierwszej części mojego opowiadania: http://helpme-totrust.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowny rozdział,jak zwykle.:)
    informuj mnie o nowych postach, jak możesz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. problem w tym, że jak na ciebie klikam to nie wyskakuje mi blog, a na tej stronie która się pojawia nie ma nawet możliwości wysłania prywatnej wiadomości -.-

      Usuń
  13. Mogę być z Tobą szczera? Jeśli chodzi o ten rozdział to trochę mnie zawiodłaś. Po trzecim rozdziale byłam zachwycona! Byłam tak wniebowzięta.. Jeszcze nigdy nikt tak dobrze nie opisał ulicznych bójek jak ty. Po tym jak przeczytałam tamten rozdział moja wyobraźnia zaczęła świrować i układać dalsze losy i tutaj, czwarty rozdział i już mnie zgasiłaś. Miałaś tyle opcji, jak Felicia mogłaby się dowiedzieć o bójkach
    Justina, a tu zonk i on jej po prostu o tym opowiedział. Tylko, że... Normalnie to człowiek by to ukrywał przed wszystkimi i w ogóle.. Myślałam (nawet miałam nadzieję), że Felicia dowie się w jakiś wyjątkowych okolicznościach, typu... Nie będzie mogła spać, pójdzie na plażę, a po drodze zobaczy uliczne walki... Cóż... Była jeszcze setka innych pomysłów, ale nie myślałam, że on jej po prostu od tak powie. No cóż.... Trzeba żyć dalej. Rozdział jak zwykle napisany super, praktycznie bez żadnych błędów. Tylko ten jeden fakt mnie zasmucił. Ale to jest TWÓJ blog, a nie mój, więc... Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię w żaden sposób tym komentarzem, bo naprawdę jestem ogromną fanką Twojego bloga. Czekam na następny! Pozdrawiam! Buziakiii:*** [bad-life-timer.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ależ skąd, nie uraził. miałam taki plan, co do tego w jakich okolicznościach by sie dowiedziała, ale niestety to by wszystko zepsuło, więc musiałam tak zrobić, za szczerą opinię dziękuję : )

      Usuń
  14. mi tam się podoba. mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy :)
    +"[..]Swój wzrok przeniosłam na jego błękitne oczy. Były zamyślone i zaniepokojone. Niall milczał. Nawet nie zwracał na mnie jakiekolwiek uwagi. Wyglądało to tak jakby czymś się martwił. Oparłam głowę o oparcie jego łóżka i westchnęłam. Następnie spoglądając na Nialla i widząc, że jest on całkowicie pochłonięty swoimi myślami, wyszeptałam.". Chcesz wiedzieć co wyszeptała Alice, Niallowi? Jeśli tak to zapraszam na nowy rozdział z perspektywy Alice na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ - Pozdrawiam Alice :)

    OdpowiedzUsuń
  15. u mnie nowy rozdział !
    czekam na Twoją opinię, jak możesz zostaw komentarz :)
    www.biebermegan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczerze mówiąc dopiero teraz zabrałam się za czytanie bloga. Kiedyś bardzo lubiłam blogi o JB, więc je czytałam, a potem... zakończyłam:)
    Twoja historia, zaskoczyła mnie. piszesz świetnie. Masz talent i z radością oczekuję kolejnego rozdziału.
    Nie wiem, jak mogłaś przerwać w takim momencie, to jest straszne -,-
    Ech...
    Życzę weny i mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko:)

    OdpowiedzUsuń
  17. hej :) zapraszam na nowy rozdział na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ z perspektywy Harry'ego - Alice :)

    OdpowiedzUsuń
  18. świetnie piszesz ;)
    Jeśli chcesz to wpadaj do nas nowy rozdział ; http://directionstoriess.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowny rozdział :*
    Proszę o informacje o następnym :)

    OdpowiedzUsuń