piątek

capítulo tres


  - Więc jesteś Hiszpanką? - spytał, opierając się o barierkę.
  - Tak. - opowiedziałam, wpatrując się w piękny krajobraz. Było tu tak ślicznie. Justin co chwilę spoglądał w moją stronę, dając do zrozumienia, że peszy się zaczął rozmawiać pierwszy. Trochę było nieswojo, tym bardziej że znaliśmy sie nie całe dwa dni. - Więc, czym się zajmujesz? Tu? Bo raczej nie ma tu dość ciekawych zajęć.
  - Zdziwiłabyś się W wolnym czasie chodzę do domu dziecka i pomagam potrzebującym dzieciom. A tak na ogół gram w siatkówkę i od przyszłego roku szkolnego zaczynam czule uczyć się języka Hiszpańskiego.
  - Zaprowadzisz mnie tam? - spytałam, podnosząc torebkę i ruszając do schodów.
  - Gdzie?
  - Do tych dzieci.
  Było mi ich szkoda, ruszyła mnie ich sytuacja. Dom dziecka potrzebował remontu, jak i nowego sprzętu. Całą drogę Justin opowiadał mi o nich, jak to się zaczęło, jak zaczęło brakować środków na utrzymanie, od ilu jest z nimi. Tego się nie mogłam spodziewać, to było niemożliwe po takim chłopaku.
  - Witaj, jak masz na imię? - spytałam małej dziewczynki w kącie. Była skulona, tak jakby nieobecna, płakała. Bez słowa wtuliła mi się w ramiona. Niska, niebieskooka blondynka. Bardzo nietypowa uroda jak na ten wiek. Podniosłam ją i ruszyłam na kanapę. - Powiesz czemu płakałaś?
  - Nikt mnie nie lubi. - szepnęła wycierając łzy spływające po jej policzkach. Było mi jej szkoda. Sięgnęłam po dwie lalki barbie i zaczęłam się z nią bawić.

Justin
Kątem oka spoglądałem, jak zabawiała Sophie. Dziwiłem się. Sophia nigdy nie podchodziła do nikogo innego niż ja. Zostawiłem Marco na kocu z klockami i ruszyłem w stronę dziewczyn. Gdy mała mnie tylko zobaczyłam odłożyła lalkę i wybiegła w moją stronę.
  - Z kim się tak ładnie bawiłaś? - spytałem, siadając obok Felisi. Pierwszy raz się uśmiechała i był to przepiękny uśmiech.
  - Z panią Felisią. - odpowiedziała, idąc do dziewczyny.
  - A poznałabyś mnie z tą panią? - Sophia złapała od razu moją rękę i podała ją Felisi. - Justin to jest pani Felisia. Pani Felisio to jest Justin. - dziewczyna za każdym razem upominała Sophie, że nie jest już dla niej obcą osobą i nie musi do niej mówić pani.
  - Może pani Felisia poszłaby ze mną na kolację, jak myślisz Sophio? - spytałem, biorąc małą na kolana. Radość dziewczynki była niezmierna.
  - Pani Felisio? Poszłaby pani?
  - Sophia może poukładamy klocki? - Felisia od razu oderwała się od kanapy, zabrała małą i poszła w stronę klocków. Za wcześnie? Możliwe, ale nie potrafię zwlekać.
  Po paru godzinach wyszliśmy z ośrodka nie odzywając się do siebie ani słowem. Może była zaskoczona? Nie chciałem teraz nawijać do tego tematu. Odprowadziłem dziewczynie do domu idąc w swoim kierunku. Wchodząc do domu pytałem sam siebie do czego zmierzam?
  - Justin co tak późno? - do przedpokoju weszła mama z maseczką na twarzy. Dobrze pamiętam, jak tak samo późno wracałem do domu i także zaskoczyła mnie w przedpokoju z ta maską na twarzy to ze strachu poleciałem do tyłu. Moim zdaniem kobiecym makijażem jest uśmiech, nic innego jest jej nie potrzebne. Żadne maseczki, tusze, pudry.
  - Byłem w domu dziecka. - odpowiedziałem ruszając w stronę pokoju.
  - Nie przywitasz się z ojcem?
  - To nie mój ojciec! - krzyknąłem, trzaskając za sobą drzwiami. Kim był? Ojczymem, który już dawno chciał się mnie pozbyć. Matka widziała w nim ideała, którym mim zdaniem nie był. Co z prawdziwym ojcem? Nie chcę go znać, za to co nam zrobił. Zostawił nas od razu gdy tylko zacząłem chodzić. Jako młody nastolatek nie miałem komu się zwierzać, a matce się o swoim problemach nie mówi, mimo tego, że to twoja prawdziwa matka. Brakowało mi ojca, a Robert nie był w stanie go zastąpić.

Felisia
  Patrząc na rany na moim nadgarstku zadawałam sobie pytanie dlaczego to zrobiłam? Przecież pomagają tylko na chwilę, zapominamy o wszystkim i liczy się tylko ból to dzięki niemu przetrwamy te następne dwie godziny, ale czy to na pewno jest potrzebne? Robiąc to chcemy zapomnieć, a tak na prawdę blizny, które zostają po cięciu nam o tym przypominają.
  Zaciągnęłam rękaw piżamy, przykrywając się kołdrą szybko zasnęłam.

Justin
  Próbując zasnąć, obudził mnie szelest za oknem i ciche szepty. Wstałem z łóżka kierując się w stronę okna. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że mam walkę, ale wiedząc jaka będzie reakcja chłopaków, bo to za pewno oni sie do mnie dobijają, wolałem zrobić z siebie głupka. Otworzyłem okno, przecierając oczy.
  - Fighterze wiesz, że masz walkę? - Luis wydarł się szeptem, rozkładając ręce. Był moim najlepszym kumplem, jak i Aaron, Jason i Martin, razem tworzyliśmy zgraną grupę. Nie był jakąś tam szarą myszką, zawsze i wszędzie było go pełno, nie ma dnia, w którym by o nim nie było głośno. Potrafi poderwać dziewczynę, której nawet nie zna, i wątpię aby chciał poznać na dłużej niż jedna noc. Aaron? Wysoki, wysportowany zawodnik naszej drużyny siatkarskiej, wraz z Jasonem, jednym z najlepszym graczem na wyspie. Mason za to należał do bardziej spokojniejszych, chociaż też miewał odpały.
  - Eeeeee. - zaciąłem się, drapiąc po karku. Jason krzyknął, że mam pięć minut aby wszystko zabrać i zejść na dół. Chciałem im zrobić na złość, dlatego wziąłem to co trzeba i w kapciach oraz bokserkach, które robiły za moja piżamę, zszedłem na dół.
  - Co to ma być!? - Jason zrobił oczy jak pięć złoty, widziałem, że już się wkurza. Reszta towarzystwa padła w nieopanowany śmiech.
  - Nie wspominałeś, że mam się ubrać. - wzruszyłem ramionami, kątem oka patrząc jak kumpel robi się czerwony ze złości. Nie czekając jak wybuchnie krzykiem, wolałem cofnąć się do domu i ubrać to co należy. Jeszcze by mi tego brakowało aby obudził matkę. Ubrałem się w zwykłe ciuchy, bo i tak nikt nie będzie się patrzał jak jestem ubrany o pierwszej w nocy. Przekonany, że wygram dzisiejszą walkę, pełna parą ruszyłem do przodu.
  - Justin wiesz, co masz robić prawda? - Jason, jak nigdy się o mnie martwił, bo tak do można ująć. Nie znałem kolesia, z którym będę walczył, a zazwyczaj biję się tymi z wyspy. Jak to się zaczęło? Wszystko przez ojca, nie obwiniam go za to, ale jak odszedł piłka nożna nie była zajęciem na wyżycie się na niej, więc zacząłem boksować mimo zakazów matki. Uliczne pojedynki, walki w klatkach... Ludzie byli zadowoleni, to ich kręciło, a nakręcało mnie. Z czasem wciągnąłem się w to, co robiłem. Nie byłem tyranem, ale jeżeli wygra się pierwszą walkę, trzeba też wygrać kolejne.
  - Wiem. - odpowiedziałem, zawijając ręce w bandaż. Nie były to walki dla "mięczaków", albo biliśmy się na gołe ręce, albo zakładaliśmy bandaże. Nigdy na rękawice, ochraniacze czy tym podobne. Jedynym ochraniaczem, który można było założyć był na zęby.
  Rozebrany do krótkich spodenek wszedłem pomiędzy samochody, które toczyły kółko, dając wyraźny kształt "ringu". Było tu sporo młodzieży, osoby po dwudziestym piątym roku życia nie były wpuszczane. Włożyłem do ust ochraniacz i czekałem aż zrobi to przeciwnik. Był co najwyżej w moim wzroście, nie mogę powiedzieć, że nie ale był dosyć umięśniony. Kiedy dostaliśmy sygnał, że możemy zaczynać, publiczność dawała się we znaki. Część dopingowała mi, a druga część przeciwnikowi.
  Wymierzając mu prawego sierpowego nie spodziewałem się że go uniknie. Wykorzystał to, uderzył mnie z pięści w brzuch. Przed oczami ujrzałem mroczki, ale nie mogłem się poddać, nie po pierwszym ciosie, jeszcze nigdy tak nisko nie spadłem i nie spadnę. Idąc całą parą na niego, zacząłem okładać o pięściami. Oparty o samochód nie mógł nic zrobić, był zablokowany. Obrywał raz z prawej raz z lewej, niekiedy w brzuch czy żebra. Patrząc jak przymyka oczy odszedłem od niego, dając mu i sobie odsapnąć, wiedząc, że szybko się nie pozbiera. Cóż, kolejny raz się myliłem, zanim się odwróciłem dostałem cios w policzek, a raczej pod okiem. Zaczęło boleć, ale patrząc na stan rywala wiedziałem, że to wygram. Unikając pary kopnięć, czy też ciosów pięścią, próbowałem celować w brzuch, albo żebra. Wtedy brakowało powietrza i mogłem podejść położyć go na ziemie i tam go dobić. Tak też zrobiłem, ale nie uniknąłem ciosów w twarz. Gdy miałem się zamachać i uderzyć go w twarz, klepnął ręką dwa razy o ziemie, dając do zrozumienia mi i innym, że się poddaje. Na znak szacunku pomogłem mu się podnieść. Cały zdyszany, zabrałem swoje rzeczy i nie patrząc na innych poszedłem domu.

od autorki : dziękuję za tak dużo komentarzy pod ostatnią notką, jesteście kochani. Co sądzicie o nowym szablonie? Jak u was pogoda i druga część wakacji? : )

21 komentarzy:

  1. Rozdział fajny;d i wiem cos o Justinie ;d ciekawie jak wytłumaczy sie dziewcyznie z tych ran na twarzy? xD
    a szablon jest fajny;d
    czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na http://chwila-namyslu.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. Zapraszam:3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny :) tylko trochę przeraża mnie to, co robi Justin :D ale to nic..! :PP Pozdrawiam <33 http://moneta-na-szczescie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurczaki! zajebiaszczy ;)

    zapraszam do mnie dopiero zaczynam opowiadanie o 1D :)
    directionstoriess.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostawiłaś komentarz na moim blogu, więc postanowiłam do ciebie zajrzeć ;) Opowiadanie jest naprawdę zajebiste, jedno z najlepszych jakie czytałam. Jakbyś mogła, poinformuj mnie na którymś z moich blogów o nowym rozdziale. :3

    I zapraszam do mnie:
    www.story-with-bieber.blogspot.com --> nowy rozdział
    www.london-lovestory.blogspot.com --> nowe opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na nowy rozdział na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ z perspektywy Alice :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem fanką Justina, ale bardzo mi się podoba ;)

    http://twinkle-in-eye.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przepadam trochę za Justinem, ale to opowiadanie bardzo mi się podoba. ;D
    Zapraszam na moje opowiadanie:
    http://helpme-totrust.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przepadam za Justinem ale opowiadanie jest świetne :) Dobrze napisane, widać, że to lubisz ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. "On złapał mnie w pasie i zsunął mnie z blatu, zmuszając do tego bym stała. Splótł nasze dłonie, a moje serce zaczęło bić milion razy mocniej. Czułam przez jego turkusową, luźną koszulkę, że jego także bije bardzo mocno.". Chcesz dowiedzieć się co będzie dalej? Zapraszam na nowy rozdział na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ z perspektywy Franky- Alice :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co prawda Bieliebers nie jestem, ale lubię sobie czasem poczytać o Justinie ;)

    Zapraszam do siebie:
    http://pleasegivemyyourslove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. oryginalne opowiadanie z uczestnictwem Justina, którego nie darzę szczególną sympatią, a mimo tego spodobało mi się niezmiernie! powiem ci, nie żałuję, że skusiłam się na przeczytanie tej historii. jest mi nawet przykro, że nie ma już więcej rozdziałów, bo chętnie przeczytałabym dalej. naprawdę mnie zainteresowało. masz lekki styl, fajnie piszesz :). może znalazło się kilka literówek, ale one zdarzają się każdemu. ja jednak większą uwagę przywiązuję do treści. główna bohaterka bardzo mi się podoba, jest Hiszpanką, co jakkolwiek zaplusowało. poza tym podoba mi się jej imię. tylko ma dziewczyna problemy... próba samobójcza, a teraz samookaleczanie. cóż, wierzę, że jej kolega Justin, do którego jak na razie nie jest jeszcze przekonana, pomoże jej z tego wyjść. chociaż sam nieźle teraz narozrabiał xD. ta walka, jestem ciekawa, jaka będzie reakcja Felisi, kiedy go zobaczy. tak więc serwuj następny rozdział, SZCZERZE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ. słuchaj, to jest rzadkość, wierz mi, na ogół odrzucają mnie takowe opowiadania, chociaż wiem, nie powinnam tak robić. w końcu staram się być jak najbardziej tolerancyjna. ale ty, dziewczyno, jesteś moim natchnieniem (jakkolwiek to zinterpretujesz). te kilka rozdziałów poprawiło mi dzisiaj humor i za to chciałam ci podziękować :). i mam do ciebie prośbę o to, żebyś informowała mnie o nowych notkach na gadu: 7905869. to jest dla mnie najwygodniejszy sposób, dlatego byłabym wdzięczna, jeśli to zrobisz. pozdrawiam oraz życzę samych sukcesów i weny twórczej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej, dziękuję za te miłe słowa. odkąd piszę, a piszę od dwóch lat nigdy nie miałam aż tak miłego i szczerego komentarza, który wzbudził u mnie łzy w oczach. to jest na prawdę najmilsza "rzecz" jaka mnie dotychczas spotkała, nie wiem jak mam ci dziękować, bo właśnie takie komentarze mnie motywują do dalszego działania i sprawiają, że mam ochotę pisać cały czas. jeszcze raz dziękuję : )

      Usuń
  13. Nie jestem jakąś wielką fanką Justina, ale muszę przyznać, że blog jest niesamowity :)
    Dla mnie nie liczy się kto jest bohaterem tylko jaka jest treść:D
    Więc dla ciebie postaram się go polubić XD
    Czekam na następny ;3
    Zapraszam też do mnie http://life-is-one-big-game.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na 36 rozdział na http://moneta-na-szczescie.blogspot.com <3 Pozdrawiam..! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie przepadam za osobą Justina ale to opowiadanie jest genialne!:)
    Jest takie..normalne :) Tzn nie ma od razu jakiś wydarzeń związanych z karierą tak jak można to zauważyć na innych blogach (oczywiście nikomu nie ubliżając). Przedstawiasz gwiazdę jako zwykłego człowieka z problemami - to mi się niezmiernie podoba :)
    Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały !:* Moglabys mnie poinformować gdy pojawi się czwarty ? Oczywiście zaraz jak tylko dorwę komputer, dodam Cię do czytanych i siebie do obserwatorów, niestety teraz piszę z telefonu ;)
    W wolnym czasie wpadnij do mnie, opinia od tak wspaniałej autorki doda skrzydeł ;)

    u-never-know-when-love-will-get-u.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. O mój Booże... Czytałam Twojego bloga gdy pisałaś na onecie. Wtedy był sam prolog, a teraz już są trzy rozdziały i coraz bardziej się do niego przekonuję... Justin jako uliczny fighter.... świetny pomysł! bardzo oryginalny... Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, bo czuję, że będzie ciekawie! Naprawdę, czekam z niecierpliwością! Pozdrawiam! Buziakiii:*** [bad-life-timer.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  17. zaskoczyła mnie pomysłowość i oryginalność. świetny pomysł na temat. widzę tutaj ogromny i należycie rozwijający się talent. coś czuję, że będziesz moją nową inspiracją!
    cieszę się również,że podoba ci się mój blog.
    informuj mnie o nowych rozdziałach jak możesz.
    pisałaś może wcześniej jakieś opowiadania?
    pozdrawiam:)
    co do szablonu to cudowny kolor tła a zdjęcie idealnie pasuje do tematu bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za miłe słowa, a co do blogowania to tak, piszę od dwóch lat i prowadziłam dwa blogi : )

      Usuń
  18. U mnie nowy rozdział, zapraszam ;)
    http://u-never-know-when-love-will-get-u.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. "Spojrzałam na Franky, która z zaciekawieniem patrzyła w stronę wejścia do salonu. Słysząc zbliżające się kroki spojrzałam w tamtym kierunku. Koło Harry’ego stała, szczupła oraz drobna, miedzianowłosa dziewczyna, która na twarzy miała lekkie piegi.[....] Sprawiała wrażenie osoby bardzo miłej." Jeśli chcesz dowiedzieć się kim jest ta miła osoba zapraszam na nowy rozdział z perspektywy Blanki na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ - Alice :)

    OdpowiedzUsuń